Na mapie kościelnej pedofilii znalazł się duchowny w naszym regionie. Minęły lata, a to sprawy, o których wciąż trudno mówić. W każdym powiecie znajdzie się „ksiądz Jankowski”. U nas też był, w Puszczy Mariańskiej.
Pełna wersja artykułu, który ukazał się 24.01.br. w "Głosie Żyrardowa i Okolicy".
Fundacja „Nie lękajcie się” przygotowała mapę kościelnej pedofilii. Znalazła się na niej urokliwa miejscowość z naszego regionu. Tutaj został przeniesiony proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski na warszawskim Marymoncie, marianin, ksiądz Olgierd Nassalski, który molestował dzieci. W Puszczy Mariańskiej zajmował się domem dla młodzieży „Korab”.
– Myślę, że najwyższa pora prawdę o Olgierdzie Nassalskim, księdzu-pedofilu, upublicznić – czytamy fragment artykułu z 2002 r. "Milczenie jest grzechem" wyznania Andrzeja Saramonowicza (reżysera, producenta filmowego) jednej z ofiar, za to wyznanie został przed laty publicznie potępiony.
Pod koniec roku, gdy wybuchła afera z księdzem Henryk Jankowski wówczas Saramonowicz przypomniał swoim krytykom, jakie spotkało go potępienie za wyznanie. Wątek biograficzny był fragmentem artykułu "Milczenie jest grzechem". On był ofiarą, 10-letnim chłopcem z warszawskiej parafii. W pamięci byłego ministranta Nassalskiego nie umarł.
– Później przeniesiono go do odludnej parafii Puszcza Mariańska. Powszechnie uważano, że władze kościelne postanowiły go usunąć, bo jego pedofilskie skłonności stawały się coraz jawniejsze – komentował w swoim materiale Saramonowicz.
Marianin, Olgierd Nassalski zmarł w 1996 roku. W Puszczy Mariańskiej nie ma już nawet kościoła, w którym bywał. Spłonął. Napotkani miejscowi tłumaczą, że już księdza nie pamiętają. Że nic się u nich nie działo. A jednak czasem odżywa w pamięci.
Musi pan obiecać
– Musi mi pan zagwarantować pełną anonimowość. Ja, a przede wszystkim moja rodzina mogłaby, bardzo dużo stracić – opowiada Roman (imię zmienione – przyp. red.) mieszkaniec gminy Puszcza Mariańska.
Przygotował się do rozmowy. Przerzuca świadectwa z religii. Na jednym widać zaświadczenie, był 33 godzinach,w tym 6 nieobecności nieusprawiedliwionych. Gdy wchodzą domownicy, przerywa rozmowę. Czeka, aż wyjdą z pokoju. Ani razu nie pada słowo molestowanie. Padają inne. Zdzisław pokazuje zdjęcie na komórce. To nie Nassalski.
Po latach nie mógł o tym zapomnieć. Rozmawiał ze swoją żoną. Jej matka prosiła, aby nie chodziła do księdza Olgierda do oazy. Ona o Nassalskim i jego skłonnością usłyszał po latach w pracy, gdzie poznała jednego z dawnych warszawskich parafian proboszcza.
– Też pamiętam Olgierda. „Korab” tę nazwę wyczytałem z internetu. Dla nas to był dom rekolekcyjny. Wiem, że moja mama była zapytać księdza, czy nie mogłyby siostry chodzić na oazę. I Olgierd Nassalski powiedział wprost. „Pani córkę chętnie bym widział, ale proszę się przygotować, bo ja mam umiejętności, ja badam dziewczynkom kręgosłupy” – wspomina Roman.
Zdzisław nawet rozmawiał z nauczycielem, czy w szkole nie wiedzieli o tych przypadkach. Słyszeli.
– Nie wiem dlaczego, czy to jest jakiś lęk przed grzechem, siłą kościoła. Ta panika dalej jest w ludziach. Dlaczego ci księża są przerzucani z parafii na parafię? – pyta.
Czy coś się zmieniło?
W październiku portal Oko.press oskarża biskupa łowickiego Andrzeja, że krył ks. Wincentego P.
Duchowny po wyjściu z więzienia, gdzie odbywał karę trzech lata pozbawienia wolności za molestowanie, został wysłany przez biskupa na parafię w Odessie.
Obecnie nie wiadomo, gdzie przebywa. Prowadził rekolekcje na Kaszubach. Zapytaliśmy kurię.
– Tak jak wcześniej, w przypadku Oko.press, tak i teraz nie będziemy komentować tej sprawy – usłyszeliśmy od ks. Piotra Karpińskiego, rzecznika prasowy Diecezji Łowickiej.
O sprawę ks. Olgierda Nassalskiego i o postępowaniu ks. Czesława zapytaliśmy proboszcza puszczańskiej parafii Zbigniew Borkowskiego.
– Ta mapa jest dla nas trochę krzywdząca. Ksiądz Olgierd nie był związany z naszą parafią. Nie był duszpasterzem tutaj, zajmował się domem rekolekcyjny. (Pytamy o ks. Czesława – przy. red.) Wie pan, ja tutaj jestem od pięciu lat. Wiem tylko, że taki pracował – komentuje ks. Borkowski.
W najnowszym wydaniu (21.02. br.) "Głosu Żyrardowa i Okolicy" kontynuujemy temat. Dotarliśmy do molestowanych kobiet. Zobacz.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 17
3Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
W miasteczku Dzierzgoń k.Malborka kilkadziesiąt lat temu za czasów PRL w l. 1968-1974 księdzem wikariuszem był niejaki ks. Janusz Stanisław Budyn , ur. w Zakopanem w 1938 , zm.2017 w Korsze i tam pochowany a cyt. "seminarium duchowne ukończył w Olsztynie" a gdzie zaczął naukę w seminarium , w Krakowie ? Czy kard.Wojtyła wiedział coś o nim i przerzucił na płn Polski ? Dlaczego trafił do Olsztyna ? Z opowiesci rodzinnych w tym od byłego dzierzgońskiego ministranta wiem że też miał on podobne skłonności . Przerzucany 9 razy z parafii do parafii ostatecznie zmarł jako ks.prałat na Mazurach /Korsze/ i nawet ma tam ulicę swojego imienia w Korsze Co góral robił w Olsztynie , w Dzierzgoniu i Korsze ? Czy "Lolek" coś wiedział ?
Bardzo dziękuję za udostępnienie tekstu, dzięki niemu łatwiej zrozumieć publikację FB, która ukazała się poprzednio. pozdrawiam
Strasznie słaba jakość tekstu, poziom językowy pozostawia wiele do życzenia...
Edytowany: ponad rok temu
Jakkolwiek treść artykułu cenna i warta uwagi, jednak język pozostawia wiele do życzenia. Czy ktoś to sprawdzał pod kątem poprawności stylistycznej i błędów ortograficznych???
Edytowany: ponad rok temu