(fot. Anna Wójcik-Brzezińska)
Nie wstydzą się, że nie płacą na swoje dzieci. Rekordzista do zapłaty ma ponad 140 tysięcy. W pandemii ciężej ściągnąć długi.
Choć są w zdecydowanej mniejszości na liście rodziców dłużników, nie brakuje w mieście kobiet.
Niesolidni rodzice są bardzo konsekwentni – co czwarty (26 proc.) nie łoży na dziecko lub dzieci przez co najmniej 3 lata i dłużej, 8 proc. potrafi unikać obowiązku przez ponad 10 lat, a co piąty nawet nie zaczyna płacić.
Pandemia ponad połowie rodziców wychowujących dzieci, na które mają zasądzone alimenty, jeszcze bardziej skomplikowała i tak trudne już życie.
– Córka nie chce mieć ze mną nic do czynienia. Oświadczyła mi po tym, jak nie zgodziłem się na podwyższenie alimentów. Oświadczyłem przed sądem, że żona próbuje metodycznie mnie niszczyć – żali się pan Grzegorz Cz. (mimo, iż mężczyzna nalegał na ujawnienie nazwiska, anonimizujemy jego dane). Ma częściowo ograniczone prawa rodzicielskie. Z tego, co z nich zostało nie korzysta: – Mam widzenia trzy razy w miesiącu, ale jak dzieciak jest buntowany przed matkę, to nie szukam z nim kontaktu – oświadcza. Córki, 15-latki nie widział od czerwca minionego roku. Przyszedł do redakcji po tym, jak komornik zajął 60 proc. z 1900 zł jego renty.
– Nie mogę pracować, bo miałem w pracy wypadek. Nie mam z czego żyć i mam wielki żal, że w tym państwie matki przed sądami są w stanie wywalczyć wszystko – oświadcza.
Zwrócił się do sądu o obniżenie wysokości zasądzonych alimentów. Nie stać mnie, by płacić 1000 zł, choćbym chciał – mówi.
Monika Szczepańska w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie w Skierniewicach zajmuje się sprawami alimentów. Nie dokonuje jednoznacznych ocen. Każda sprawa jest inna – mówi. Na liście dłużników ma ponad pół tysiąca nazwisk. Za nich alimenty rodzinom wypłaca państwo.
– Zdarza się, że tzw. alimenciarz to zwyczajnie osoba nieporadna życiowo, pracuje dorywczo, zarabia najniższą krajową, nie ma szans wyjść z długu wobec rodziny. Są tacy, którzy świadomie nie płacą, unikając legalnej pracy. Pracodawca płaci „pod stołem”, komornik nie wejdzie mu na konto, „była nie dostanie złotówki”. Bywa i tak, że alimenciarz tworzy z „byłą” szczęśliwą rodzinę.
Otrzymujemy pisma o umorzenie długów alimentacyjnych w związku z tym, że aktualnie przebywają w więzieniu i nie są w stanie regulować należności – mówi Monika Szczepańska ze skierniewickiego MOPR. – Oczywiście odmawiamy.
Prewencyjną funkcję pełni zatrzymanie prawa jazdy dłużnikowi.
– Utrata uprawnień do prowadzenia pojazdu jest dla wielu osób bardzo uciążliwe – przyznaje specjalista. – Już samo zagrożenie taką karą pozwala zmobilizować dłużników do płacenia alimentów – dodaje Monika Szczepańska.
W okresie od września 2018 do końca października 2019 roku 32 alimenciarzom prawa jazdy zostały w Skierniewicach zatrzymane. W analogicznym okresie – rok wcześniej – takie decyzje były 23.
– Bywa, że sprawdzamy w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, że dany dłużnik ma uprawnienia. Gdy chcemy mu je odebrać, okazuje się, że drogówka była przed nami, człowiek stracił je za punkty karne – słyszymy.
Z drugiej strony jest jeszcze prawo, jedną z przesłanek zatrzymania dłużnikowi prawa jazdy jest odmowa rejestracji w urzędzie pracy albo fakt, że człowiek nie zgłasza się na wezwania MOPR. Ośrodek sprawę kieruje do prokuratury, śledczy odpowiadają – nie jest czynem zabronionym brak rejestracji w pośredniaku i tak połowa prób wyegzekwowania części zadłużania upada. Komornik? Ten najczęściej nie ma z czego ścigać długu. Oczywiście, kobiety mogą spróbować ściągać alimenty od dziadków, ale z tej możliwości rzadko korzystają.
Matki zalegające z alimentami? W Skierniewicach tych, za które płaci państwo, jest 10 – w większości mają problem z uzależnieniem. Bywa, że ułożyły sobie życie na nowo, o dzieciach z poprzedniego związku nie chcą pamiętać.
– Zdarzało się, że dłużnik stanął finansowo na nogach. Wyjechał za granicę. Zarobił, oddał rodzinie pieniądze. Alimenciarze wiedzą, że ich długi będą ciągnąć się za nimi całe życie – mówi pracownik MOPR. – Zdarza się, że komornik zajmuje 60 proc. emerytury.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 12
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Jestem Jurg Marti, prywatny pożyczkodawca. Oferujemy szybką pożyczkę z bardzo niskim oprocentowaniem wynoszącym 2%, dlatego w celu uzyskania dalszych informacji o tej ofercie pożyczki, wróć do nas na nasz email: (treść niezgodna z regulaminem została usunięta). Z poważaniem, Jurg Marti
Tytuł sugeruje jakby wszyscy rodzice z artykułu zapomnieli o dzieciach, a tymczasem część po prostu ma problemy finansowe albo nie zgadza się ze zwiększaniem alimentów do większych kwot. Do tego słabe przedstawienie jak to wygląda z drugiej strony oraz problemu alienacji rodzicielskiej. Alienacja to zbiór wielu przemocowych form izolacji dziecka od rodzica, nawet wbrew prawu i wyrokom sądu nakazującym pozwolić widzieć się dziecku z drugim rodzicem i przede wszystkim ciężkiej manipulacji a co za tym idzie krzywdzenia dziecka. Takie zachowania rozciągają się się od po prostu nie wpuszczeniu rodzica na widzenia do mówiąc kolokwialnie wmawianiu dziecku bzdur w celu zniechęcania i negatywnego nastawienia dziecka do drugiego rodzica.
Matka która buntuje dziecko. I uniemożliwia kontakt z ojcem mimo że on zachowuje się przyzwoicie, zbierze to co siała.
Kobiety niestety mają w 90% lepsza sytuację, ostatnio mój znajomy skarżył się że nie widział syna 300 dni. Matka wbrew sądom nie pozwala na kontakt z ojcem. Dzieciak ma 6 lat i ojciec zabierał go na wycieczki, treningi i różne bajery, więc na doskonałą relacje. Chore państwo, mężczyźni są traktowani teraz gorzej niż psy
Oj tak, matki mają większe prawa i wykorzystują to,buntują przeciw ojcom.
Mój ojciec nie płacił. W sądzie powiedział, że woli odsiedzieć alimenty w więzieniu, bo tam ma ciepło i kablówkę.
Niejeden niepłacący ojciec przypomina sobie o dzieciach gdy dam potrzebuje dodatkowych pieniędzy. Wtedy pozywa je do sądu i często taka pomoc uzyskuje. A p Jan to powinien wiedzieć że ani depresja ani bieda nie usprawiedliwia nielożenia na dzieci. Można łożyć mniej, ale po zdobyciu pracy trzeba dług wyrównać. Ojciec nie płacący na dziecko czy dzieci to ŚMIEĆ, a nawet gorzej. I dzieci nie powinny być na jego pogrzebie.
Z czegoś wynikała taka jego odpowiedź...może miał ciężka depresję itd. nie można niepłacących wrzucać do jednego worka
Współdzielona opieka i problemu by nie było
Jestem solidnym płatnikiem. Nawet gdy straciłem pracę, a było to w czasie tej pandemii, to na alimenty (nieco ponad 900 zł,) miałem na koncie. Był czas że jadłem chleb z smalcem i wolałem zdechnąć z głodu a zapłacić. Nie chodziłem do pomocy społecznej. Szukałem pracy i znalazłem