
- W czerwcu w polskich lasach rozgrywa się prawdziwy „leśny baby boom”. Koźlęta, cielęta, młode zające, dziki, pisklęta, jeże – wszystkie przychodzą na świat i są całkowicie zależne od swoich rodziców oraz… od naszej ostrożności.
- W Bolimowskim Parku Krajobrazowym właśnie wije się powieść o życiu ukrytym w cieniu liści. O tej porze roku w lasach wokół Skierniewic ruszają gigantyczne żłobki natury. To czas, gdy lasy, łąki i mokradła tętnią nowym życiem – trwa "leśny baby boomu".
Sarny ukrywają koźlęta w wysokich trawach. Te delikatne stworzenia, pokryte białymi plamkami, przez pierwsze tygodnie życia leżą nieruchomo jak kamienie – to strategia przetrwania. Ich matki odwiedzają je tylko na czas karmienia, by nie wabić drapieżników. W tym samym czasie dziki prowadzą warchlaki przez gęstwiny, ucząc je rycia w poszukiwaniu larw i bulw. Młode, pokryte charakterystycznymi rudymi pasami, są niezwykle zwinne już po kilku dniach od narodzin – opowiada Jarosław Liński, nadleśniczy nadleśnictwa Skierniewice.
Głęboko w parku królują bociany czarne. Ich gniazda, ukryte w niedostępnych partiach starodrzewu, w czerwcu pewno wypełniają się pisklętami.
Bolimowski Park to także dom bielików. Ich gniazda, wielkie jak koła wozu, ukryte w sosnowych koronach, w czerwcu stają się kolebkami dla puchatych piskląt. Młode uczyć się będą sztuki przetrwania pod czujnym okiem dorosłych. To właśnie obecność tych drapieżników świadczy o doskonałej kondycji ekosystemu.
Wśród nocnych odgłosów parku rozlega się także ciche rechotanie. Płazy – żaby trawne i ropuchy – właśnie zakończyły okres godowy. W kałużach i starorzeczach pływają tysiące kijanek, które do końca lata przejdą metamorfozę.
Dziki, często postrzegane jako szkodniki, są nieocenionymi ogrodnikami parku. Ryjąc w ziemi, rozsiewają nasiona dębów i buków, tworząc naturalne szkółki leśne.
Populacja saren w Bolimowie służy naukowcom jako "żywy wskaźnik". Kondycja ich młodych, przyrost masy ciała i przeżywalność mówią więcej o zdrowiu ekosystemu niż jakiekolwiek raporty.
Bolimowski Park Krajobrazowy to miejsce, gdzie natura pisze najbardziej poruszające opowieści o życiu. W cieniu drzew, w szumie traw i na tafli wód rozgrywa się cud narodzin, wzrostu i walki o przetrwanie.
Wysoka trawa, gęsty podszyt i zarośla nie tylko tworzą tajemniczy krajobraz, ale przede wszystkim są schronieniem dla tysięcy młodych zwierząt. To właśnie teraz rodzi się najwięcej dzikich stworzeń w całym roku.
Widzisz leżącą w trawie małą sarenkę?
– Ona nie jest porzucona. To strategia obronna – samica celowo przebywa z nią jak najkrócej, by nie ściągać uwagi drapieżników – tłumaczy Jacek Kucharski, łowczy okręgowy ze Skierniewic.
– To nie są zwierzęta potrzebujące ratunku. To część strategii przetrwania. Ich obecność bez samicy to norma w ekosystemie” – dodaje Wacław Matysek z PZŁ.
– Z punktu widzenia człowieka – mały sarniak leżący bez ruchu w trawie wygląda jak ofiara. Ale z punktu widzenia przyrodnika, myśliwego czy leśnika wiemy jedno: to jest zdrowe młode, którego opiekunka właśnie działa zgodnie z mechanizmem ewolucji – wyjaśnia dr inż. Małgorzata Krokowska-Paluszak z Uniwersytetu Warmińsko Mazurskiego w Olsztynie.
W sezonie wiosenno-letnim najczęstsze zgłoszenia, które trafiają do myśliwych i leśników, dotyczą młodych, które „ktoś znalazł” i „już zabrał, żeby ratować”. Wiemy, że to nie złośliwość – to niewiedza. Ale jej konsekwencje są brzemienne.
-- Wystarczy jeden dotyk, żeby samica zrezygnowała z opieki. Wystarczy pies puszczony luzem, by zniszczył całe gniazdo bażantów. Wystarczy jedno zdjęcie wrzucone do Internetu z podpisem „uratowaliśmy!”, by inni zrobili to samo – uczula Wacław Matysek.
Najczęstsze nieporozumienia – jak ich unikać?
- „Znalazłem samotne młode – trzeba pomóc!”
Nie trzeba. Najlepszą pomocą jest… brak interwencji. Zwierzęta nie pachną, są ciche i nieruchome – to naturalna obrona. Dotyk człowieka może zostawić zapach, który utrudni dalszą opiekę. - „To tylko krótki spacer poza szlakiem”
Ścieżki są wyznaczone nieprzypadkowo. Przechodząc przez zarośla, możemy zniszczyć gniazdo ptaka lub rozdeptać młode ukryte w trawie. - „Mój pies jest grzeczny, nic nie zrobi”
Nawet najbardziej posłuszny pies może wpaść w instynkt łowiecki i zniszczyć gniazdo lub przestraszyć młode. - „To tylko jedno zdjęcie”
Każda ingerencja w naturalne środowisko, nawet pozornie niewinna, może mieć poważne konsekwencje. - „Zabiorę, przecież ktoś inny też to zrobi”
To błędne myślenie. Każde zabrane z lasu zwierzę to potencjalna strata dla ekosystemu.
Najlepsza pomoc to nieingerowanie. Jeśli widzisz młode zwierzę, które nie jest ranne i nie znajduje się w bezpośrednim niebezpieczeństwie – zostaw je w spokoju. Nie dotykaj, nie zabieraj, nie próbuj karmić. Jeśli masz wątpliwości, skontaktuj się z leśniczym lub lokalnym ośrodkiem rehabilitacji zwierząt.
Myśliwi i leśnicy prowadzą akcje edukacyjne, rozmieszczają tablice informacyjne, organizują spotkania z lokalnymi społecznościami. Ich celem jest uświadomienie, że las to nie plac zabaw, ale dom wielu gatunków zwierząt.

Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 1
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.