1 marca 2022Przeczytaj Artykuł
Irena Góraj to nauczycielka z jednej ze skierniewickich szkół. Od 10 lat mieszka w Skierniewicach, pochodzi z Kresów. Łamiącym głosem mówi: – W Ukrainie moja rodzina została.
Irena zgłosiła się jako wolontariuszka, by pomagać uchodźcom, którzy trafiają do Skierniewic. Wraz z innymi dyżuruje w urzędzie miasta pod telefonem. Tłumaczy teksty, rozmawia z Ukraińcami.
W pokoju, w którym dyżuruje na biurkach zaczynają rosnąć kupki papierów, formularzy, deklaracji tych, którzy chcą przyjąć do siebie uchodźców, informacje o potrzebach Ukraińców, którzy już są na miejscu. Na ścianie korkowa tablica – telefony, informacje, notatki cyrylicą. Na środku kartka z kilkoma słowami. Pytam, co jest napisane.
Irena po raz pierwszy uśmiecha się: – To po naszemu, by pan Putin poszedł sobie… byle dalej od nas. Te same słowa znajduję na zdjęciach ulic miast Ukrainy. Puste bilbordy zapisane sprejem z hasłem, by Putin, którego tutejsi nie darzą szacunkiem, co prędzej oddalił się z Ukrainy.
W sztabie kryzysowym kilka osób nie przestaje rozmawiać przez telefony. Organizują problemy, dary, pośredniczą w organizowaniu kwater.
– Oczywiście, że dostarczyliśmy kobietom środki higieniczne. Mają podpaski, tampony, pieluchy dla dzieci – tłumaczy cierpliwie komuś po drugiej stronie słuchawki urzędniczka. – Dziękuję za zainteresowanie…
WIĘCEJ CZYTAJ JUŻ JUTRO W NAJNOWSZYM WYDANIU GŁOSU.