Piotr i tak pracuje w domu, matka nie chce się jednak zgodzić, żeby został zamknięty w domu na stałe. (fot. Anna Wrzesień)
Najpierw zawiesiła go na miesiąc, potem przywróciła w prawach ucznia, pod warunkiem, że na lekcje chodził będzie z matką. Szkoła twierdzi, że jej możliwości się wyczerpały, matka walczy o miejsce syna w społeczeństwie. Ruszają kontrole… w rodzinnym domu Piotra i szkole, w której nastolatek się uczy.
Piotrek ma 16 lat i żyje z ciężką odmianą autyzmu z napadami agresji i autoagresji. Od dwóch lat napady nasiliły się w związku z okresem dojrzewania chłopca. Dlatego kilka razy trafiał do szpitala, by lepiej dopasować leki. Po ostatnim pobycie jego stan znacznie się poprawił, twierdzi mama.
– Wyeliminowaliśmy trudne zachowania, napady histerii, silne ataki agresji, drapanie i gryzienie. Jeśli pojawiają się to sporadycznie. Wiemy, co je spowodowało i staramy się wyeliminować bodźce – zapewnia Renata Chojecka, mama Piotra.
Niestety, mimo współpracy ze szkołą, takich zachowań nie udało się wyeliminować w placówce, dlatego do września tu pojawił się poważny problem.
Szkoła specjalna sygnalizowała powtarzające się trudne sytuacje, ale swoje działania ograniczała do izolowania chłopca w tzw. pokoju wyciszeń i wezwań matki, aby zabrała go z placówki. Wreszcie pod koniec listopada doszło do incydentu. Przy próbie obezwładnienia nastolatka, który wpadł w furię, nauczyciel doznał wybicia palca.
– Piotr bardzo dotkliwie zaatakował nauczyciela, w wyniku czego ten był hospitalizowany i do dzisiejszego dnia przebywa na zwolnieniu lekarskim – tłumaczy Monika Modrzejewska, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Żyrardowie. – Z jego obezwładnieniem tego dnia nie mogło sobie poradzić kilka osób.
Do nauczyciela wezwano karetkę, chłopca odizolowano na półtorej godziny i wezwano matkę. Matka uważa, że w tej sytuacji kolejny raz złamano procedury. Jej zdaniem do agresywnego chłopca również powinna zostać wezwana karetka.
Chłopca zawieszono w obowiązkach ucznia na miesiąc. Przez 30 dni nie uczęszczał do szkoły, wrócił do niej dopiero 3 stycznia. Jak twierdzi matka nastolatka, wrócił do szkoły, tylko dlatego, że o nierealizowaniu przez dziecko obowiązku szkolnego poinformowała Kuratorium Oświaty w Warszawie i Rzecznika Praw Dziecka.
Zdaniem matki, propozycje nie rozwiązywały problemu a szkoła w ten sposób chciała pozbyć się jej syna i problemu z placówki. Dyrekcja zaprzecza, aby tak było. Jednocześnie przyznaje, że nie radzi sobie z chłopcem
Uważamy, że nasze możliwości się już wyczerpały i że potrzebna byłaby głębsza interwencja terapeutów z terapii behawioralnej, którzy by mogli z programem terapii behawioralnej usystematyzować zachowania agresywne Piotra.
Monika Modrzejewska, dyrektor szkoły
Podobne stanowisko zajmuje powiat, właściciel ośrodka.
– Nasz ośrodek stanął przed problemem kompetencyjnym, czy my jako ośrodek damy sobie radę z wychowaniem, nauką i socjalizacją ucznia, a z drugiej strony stanęło bezpieczeństwo innych uczniów i bezpieczeństwo nauczycieli – ocenia Adam Lemiesz, dyrektor wydziału oświaty w starostwie powiatowym w Żyrardowie.
Zdaniem samorządu szkoła zrobiła bardzo wiele dla chłopca. Kiedy Piotr zaczął być agresywny wobec innego autystycznego dziecka, placówka podzieliła jego klasę, tak by było w niej tylko dwóch uczniów, od początku roku, w związku z agresywnymi zachowaniami zdecydowano, że Piotr będzie uczył się w klasie jednoosobowej, przydzielono mu też czterech nauczycieli. Feralnego dnia 28 listopada ubiegłego roku, nawet oni nie poradzili sobie z napadem agresji chłopca.
Wygląda na to, że agresja chłopca nasila się przede wszystkim w szkole. Nie wszyscy bowiem mają podobne doświadczenia z pracą z Piotrem w ostatnich latach.
– Nigdy nie doświadczyłem agresji z jego strony. Owszem, w okresie, kiedy dobierano mu leki, o czym informowała zawsze jego mama, wykrzykiwał, albo chlapał wodą, bywało, że wskakiwał do basenu, wtedy pozwalałem mu się wyszaleć, ale nigdy mnie nie zaatakował. Co więcej, na koniec zajęć, kiedy przechodzimy do małego basenu i pracuję z nim w bliskim kontakcie, uspokaja się i często zostaje z mamą po zajęciach jeszcze półtorej godziny – zapewnia Piotr Sęczek, instruktor nauki pływania i terapeuta zajęciowy, który pracuje z Piotrem od półtora roku. Terapeuta przyznaje, że na stan chłopca ma wpływ samopoczucie nauczyciela, a praca z nim jest zawsze wyzwaniem.
Dlatego mama Piotra wytyka szkole błędy. Jej zdaniem na problem mogło przełożyć się kilka czynników. Przede wszystkim od września zmieniono autystycznemu chłopcu nauczyciela, czego autycy nie znoszą, szkoła straciła behawiorystów, których wcześniej zatrudniała, a teraz wysyła Piotra do prywatnego ośrodka. Zdaniem matki za wcześnie, bo placówka nie wykorzystała wszystkich możliwości, o które prosiła. Sugerowała m.in. skorzystanie z pomocy superwizora oraz zatrudnienie nauczyciela po kursie samoobrony.
Przez dwa lata w placówce nie podjęto żadnych działań, żadnych superwizji, żadnych konsultacji ze specjalistami spoza placówki, aby sprawdzić co tak naprawdę dzieje się z Piotrem w klasie, jakie czynniki budzą jego agresję.
Mama autyka
Szkoła odbija piłeczkę, tłumacząc że zatrudnienie superwizora kosztuje całkiem sporo, a fundacja Pro Autism, z której pomocy szkoła mogłaby skorzystać oferuje tylko jedną godzinę bezpłatnych konsultacji lub postawienie diagnozy.
Mama Piotra nie zamierza się poddawać. Chce walczyć o prawa syna. Zależy jej, aby nie został wykluczony i odcięty od świata, żeby jeszcze przez kilka lat miał szansę przebywania z ludźmi.
Piotrek chodzi do szkoły z mamą. Sprawą zajmuje się Rzecznik Praw Dziecka, Kuratorium Oświaty, które w styczniu zapowiedziało przeprowadzenie w placówce kontroli. Szkoła też nie próżnuje. Na jej zawiadomienie incydentem zajmuje się sąd rodzinny, pod kątem nienależytej opieki nad dzieckiem. Kontrolę w domu chłopca przeprowadzi też Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.
KOMENTARZ EKSPERTA
Sylwia Mądra, Inicjatywa Obywatelska „Chcemy całego życia”, mama 9-letniego chłopca ze spektrum autyzmu, pracuje w Zespole ds. Opracowywania Rozwiązań w zakresie Poprawy Sytuacji Osób Niepełnosprawnych i Członków Ich Rodzin przy Pełnomocniku Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych:
– Dzieci autystyczne mają prawo do kształcenia dostosowanego do ich możliwości poznawczych, społecznych i intelektualnych. Placówki decydujące się na przyjęcie dziecka niepełnosprawnego, decydują się na pracę z nim na podstawie orzeczenia z poradni oraz diagnozy. Specjaliści nie są bezradni. Tłumaczenie matce, że agresywne dziecko dyskwalifikuje je z uczenia się szkole jest pomyłką. W placówkach pracują specjaliści, którzy muszą umieć sobie radzić z różnymi przypadkami, mogą korzystać z pomocy specjalistów, bo mają na to wysoką dotację. Szkoła nie może wyrzucić dziecka. Tylko od rodzica zależy, czy dziecko będzie kontynuowało naukę w danej placówce specjalnej, czy nie. Niestety czasem instytucje skupiają się na tym, żeby tak zmęczyć lub zniechęcić rodzica, obarczyć go winą za niepowodzenia, że ten przestaje walczyć, wymagać i poddaje się. Czasem zrozpaczeni rodzice zwracają się do nas, podobnych rodziców i wtedy wspieramy ich i podpowiadamy jak i czego wymagać od placówki.
Anna Wrzesień
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 2
5Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Ta "ekspertka" to chyba wymyślona osoba, bo wątpię, żeby tak jednostronny komentarz mógł być napisany przez profesjonalistę. Chyba że pani jest ekspertką w byciu "madkom". Jak można w tak skrajnie nieodpowiedzialny sposób się wypowiadać? Bo synek jeden z drugim jest agresywny i nauczyciel MUSI sobie z tym poradzić, bo jest po szkole/po kursie? Tylko, że szanowne roszczeniowe babsztyle zapominają, że ich dzieciaczek jest jednym z kilku/kilkunastu. I jeśli w żaden sposób nie dostosują się zachowaniem do grupy, to zagrażają sobie i innym. Pchanie takiego dzieciaka na siłę w miejsce, w którym ewidentnie źle się czuje jest po prostu znęcaniem się nad nim. To nie szkoła się chce pozbyć agresywnego dzieciaka - to mamusia chce się pozbyć synka, żeby mieć spokój, kiedy on przebywa w placówce i wyżywa się na nauczycielach i innych uczniach.
No ludzie przecież autyzm ma różne oblicza, jedno jest spokojne drugie ma na pady agresji i autoagresji, lecz zawsze to jest czymś spowodowane, szkoła specjalna która przyjmuje do placówki dzieci z autyzmem powinna mieć wiedzę i szkolic się cały czas w tym kierunku aby sprostać różnym zachowaniom , zakładając taka szkołę dyrektor musiał doskonale wiedzieć na co się pisze , coraz więcej szkół specjalnych pozbywa się tych trudnych autystów z wiadomych względów. To jest straszne dyskryminacja mocno zaburzonych autystów, jeżeli decydujesz się na prowadzenie takiej szkoły to zapewnij tym dzieciakom wszystko co potrzebne łącznie z myślą co gdyby dziecko było agresywne,jak odpowiednio przygotować placówkę,pomieszczenia i kadrę..
Nie wszystkie dzieci z zaburzeniami są agresywne. Mój syn jest spokojnym autystą, ale ma takiego agresora w klasie i stany lękowe przez niego. Nawet wychowawczyni zrezygnowała z tej klasy. Z tego co obserwuję, wiele zależy od rodziców - matka tego chłopca też jest nadpobudliwa. W przypadku chłopca z artykułu szkoła przynajmniej odizolowała agresywne dziecko od innych uczniów.
Syn siostry ma taki problem. Siostra w końcu umieściła go w ośrodku pod Jarocinem. Matka chłopca robi błąd bo nie widzi racji drugiej strony. Komentarz eksperta jest totalnie bzdurny. Widać że to osoba która nie ma żadnej praktyki tylko teorie .
Punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia . Gdyby Pani Sylwi syn był ofiarą przemocy , pewnie napisałaby nieco inaczej. Każda matkę serce boli, kiedy dzieje się dziecku krzywda . U nas jest podobna sytuacja, syn (autystyczny )jest ofiarą przemocy w szkole , na dzień dzisiejszy jego oprawca (autystyk)z walcząca mamusią ,zafundowali mu zespół stresu pourazowego !!! Mój syn już nie chodzi do szkoły , bo go zniszczą ww osoby. Kobieto a jak kogoś zabije Twój syn? Potraktujesz to jakbys wylała szklane wody ? Dziecko Twoje najwidoczniej źle czuje się w szkole i tylko czynisz Go nieszczęśliwym z uporem maniaka .
a co z pozostałymi dziećmi, które doznają strasznej traumy, stanów lękowych przez agresję takich uczniów. Jest to straszny problem, nie tylko w szkole specjalnej ale również masowej. Gdzie szkoła zmuszona jest przyjąć ucznia z rejonu, a rodzic nie ma obowiązku prowadzenia terapii dziecka. Wszystkiego szkoła nie załatwi bo nie jest placówka leczniczą ani terapeutyczna. Szkolny psycholog czy pedagog nie są psychiatrami i psychoterapeutami a inni uczniowie nie są powołani do terapii ucznia zaburzonego. Często tez jest tak, że orzeczenie jest na ZA a tak naprawdę jest to choroba psychiczna lub zaburzenia osobowości, których diagnozy nie daje się przed 18 r.ż Jesteśmy bezradni wobec takich sytuacji i nie mamy jak chronić uczniów przed traumą lękową i fizycznymi atakami uczniów zaburzonych
Ten komentarz eksperta na końcu jest nie do przyjęcia. Ja mam ucznia takiego w klasie I myślę, że jak on nie odejdzie lub jak matka nie podejmie leczenia, to ja zrezygnuję z tej pracy i przejdę do innej szkoły.
nie zna zycia i nie zrozumie sytuacji ktoś, kto nigdy z takim dzieckiem nie pracowal