(fot. Włodzimierz Szczepański)
Najtrudniejszym był czas, który dla kobiety powinien być celebrowaniem radości i spokoju. Bo jak to? Niepełnosprawna chce mieć dziecko i do tego ma męża z Afryki. Rodzina ze Skierniewic każdego dnia na nowo dowodzi – najważniejsze jest życie. Tak Anna i Vitus dali na imię swojej córeczce – Zoja, znaczy życie.
Anna Ngasa-Tuka porusza się na wózku. Jej mąż Vitus Ngasa pochodzi z Kamerunu. To historia, która pokazuje, że większe od barier architektonicznych są te w naszych głowach.
– Po porodzie poprosiłam pielęgniarkę, aby wezwano lekarza. Przyszła kobieta, która przez cały mój pobyt w szpitalu źle mnie traktowała. Powiedziałam, że chcę podziękować i zapytać o dziecko, którego mi nie pokazano. Lekarka odparła, że ona nie wie, co z moją córeczką i ją to nie interesuję – wspomina.
Vitus Ngasa przerywa karmienie córeczki. Włącza się do rozmowy: – Wtedy w szpitalu poznałem inną twarz ludzi w Polsce.
Dla Ani pytanie, czy córka jest zdrowa nie było tylko dociekaniem troskliwej mamy.
– Mama mówiła mi, że ja zaraz po urodzeniu ruszałam nóżkami. Lekarz jednak uznał, że przepuklina wymaga operacji w pierwszej dobie mojego życia. W szpitalu w Żyrardowie coś poszło nie tak, przerwano nerw – opowiada.
Nie skarży się, nie ma żalu.
– Przyzwyczaiłam się do tego, że jestem niepełnosprawna. Rodzice szukali pomocy w wielu miejscach. W końcu w jednym z gabinetów lekarz powiedział szczerze, że nic nie można zrobić, ale że jestem fajną, uśmiechniętą dziewczynką i w życiu dam sobie radę – mówi.
To był dobry lekarz – postawił trafną diagnozę.
Anna wszystkie etapy edukacji skończyła w „normalnych” szkołach. Ukończyła też studia. Wyższe wykształcenie bardzo przydało się jej w życiu, podobnie dobra znajomość angielskiego. Dzięki temu znalazła pracę i… męża.
Praca pozwoliła jej się usamodzielnić. Wyprowadziła się od rodziców. Poznała Vitusa, studenta zarządzania z Holandii. Kameruńczyk przyjechał do Polski odwiedzić kolegę.
– Zaczepiłam go na peronie. Poprosiłam, aby pomógł mi na schodach – wspomina Anna.
– Vitus chciał, bym przeprowadziła się do Holandii. Ja nie chciałam wyjeżdżać z Polski – opowiada.
Pobrali się. Długo szukali urzędu stanu cywilnego, w którym jej wózek i jego kolor skóry nie stanowiłyby problemu. Wierność i uczciwość małżeńską przysięgli sobie w Lwówku k. Poznaniu.
– Dzień był szczególny jeszcze z jednego powodu – gdy mój tata zobaczył nas tańczących, w pełni zaakceptował zięcia – opowiada Anna.
Vitus bez problemu znalazł pracę w Warszawie. Biegła znajomość języka angielskiego i francuskiego była dodatkowym atutem. Przyznaje, że wolał zamieszkać w Skierniewicach ze względu na koszty życia. Tu jest taniej niż w stolicy.
Ojciec Vitusa odwiedził nas , spodobało mu się miasto. Był zachwycona ilością zieleni. W Jaunde, stolicy Kamerunu jest audytorem w międzynarodowej firmie.
Vitus twierdzi, że za Kamerunem rzadko tęskni. Cieszy się swoją rodziną. Nie reaguje na nadmierne zainteresowanie skierniewiczan.
– Ludzie się nam przyglądają. Przyzwyczailiśmy się – mówią.
Nie przywykli natomiast do brutalnych zaczepek. Przyznają: – Spotykamy się też ze straszną nietolerancją.
– Osoba niepełnosprawna postrzegana jest jako gorsza, głupsza, a do tego mąż z Afryki… Najdotkliwsze są reakcje młodzieży. Ale nie brakuje historii, gdy np. ojciec straszy niegrzecznego syna: – Ciesz się, że nie jesteś czarny jak on. Ręce opadają – mówi zrezygnowana.
Jej życie to ciągłe pokonywanie barier. Najgorzej wspomina okres przed porodem. Zawsze marzyła o dziecku. Czekali cztery lata.
Vitus z teściem czekali na chłopca. Mówili nawet o Stasiu, który rośnie w ciele Anny. Imię dostał po dziadku.
Po kolejnej wizycie kontrolnej zadzwoniła do męża.
– Vitus zaczął się śmiać. Myślał, że żartuję. Nie mógł uwierzyć, że spodziewamy się córeczki – dodaje.
Radości małżonków nie podzielali jednak lekarze.
– Podczas pierwszej wizyty w skierniewickim szpitalu usłyszałam, że będę miała problem z ciążą, bo mam nadciśnienie. Jestem otyła, niepełnosprawna i jeżdżę na wózku. Nie wiadomo czy urodzę. Potwornie się bałam, płakałam – wspomina.
Niemal z czułością Anna mówi natomiast o dr Anecie Zwierzchowskiej, która prowadziła jej ciążę. Skierniewicka lekarka skierowała ją do specjalistów w Warszawie.
– Miałam wrażenie, że dla lekarzy moja niepełnosprawność była problemem. Gdy jesteś zdrowy, wszystko jest w porządku, ale w moim przypadku nie można było działać rutynowo – opowiada. – Vitus przychodził do mnie codziennie przed pracą. Dziewczynka przyszła na świat przez tzw. cesarkę.
W związku z nieoczekiwaną zmianą, gdy Staś okazał się dziewczynką, młodzi rodzice stanęli przed wyborem imienia dla córeczki.
– Chciałam, by była Zosią, została Zoją.
– Life – Vitus po angielsku wtrąca znaczenie imienia córeczki.
– Ona jest Życiem. Była kompletną niespodzianką i cudem – opowiada mama.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 62
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Nawet nie wiecie jacy jesteśmy szczęśliwi, że mimo przeciwności takie szczęście Was spotkało Kochamy Was
Nie warto przejmować się głupimi komentarzami. Wiem, to boli, ale można nauczyć się ignorowania tego typu idiotyzmów. Życzę wszystkiego dobrego. Uśmiechu, zdrowia i towarzystwa przyjaznych ludzi.
Powodzenia w życiu. Niech miłość i szacunek pozwoli Wam razem przejść przez życie. Nie zwracajcie uwagi na głupie zaczepki. Jesteście fantastyczni
Jak mozna pomoc?.
Panie dziennikarzu , przy tak odpowiedzialnym zawodzie ma pan jakieś bariery w głowie? Niech Pan coś z tym zrobi. Ja nie mam barier i dobrze się z tym czuję. Pozdrawiam.
Andrzej Duda!!! Podobno w skc był kabareciarz czaskowski?
Bariery tworzą ludzie o małych i ciasnych rozumach. Cieszę się żę jesteście szczęśliwą kochającą rodziną. Zyczę Wam wszystkiego najlepszego
Trzymam mocno za Was kciuki i życzę Wam dużo zdrowia. Pamiętajcie, że są ludzie w Polsce, którzy mocno Was wspierają.
Znam Panią Anię z widzenia... Pamiętam ją z korytarza szkoły podstawowej nr 5 w Skierniewicach. Zawsze była uśmiechnięta
Nie ważne jest w życiu kolor skóry czy niepełnosprawność ważne jest ciepło i serce jakie dajecie innym jesteście wspaniali za to a niunia jest cudownym darem waszej miłości .Aniu jesteś cudowną piękną kobietom i masz przystojnego męrza może zazdrość ludzka ze masz szczęśliwą kochaną rodzinę wzbudza takie emocje .Ja wam życze dużo zdrowia i miłości bądźcie szczęśliwi pozdrawiam Grażyna
Superrrr...jesteś piękna i dzielna kobietka
Jak trudno nam zaakceptować inność. Trzymam kciuki za państwa, widziałam Was na żywo w realu i mam nadzieję, że będziecie żyć długo i szczęśliwie na złość tym, dla których kolor skóry czy niepełnosprawność ruchowa jest problemem
Widać prawdziwe szczęście i miłość. Piękna historia!
To wspaniała rodzinka Ania i Witus to wspaniałe osoby i kochające się