Starosta Beata Sznajder zaproponowała delegatury wydziału komunikacji w mszczonowskim ratuszu i urzędzie w Wiskitkach.

Do tego, burmistrz Mszczonowa Józef Grzegorz Kurek i wójt Wiskitek Rafał Mitura zdecydowali, że poniosą koszty zarówno utrzymania pracowników delegatur wydziału, jak i przygotowania dla nich stanowisk pracy.

Wydawać by się mogło, że propozycja jest nie do odrzucenia, bo nie dość, że powiat nie zapłaci ani grosza, to przede wszystkim ulży petentom.

– Koszt utrzymania delegatury rocznie to około 140 tys. złotych – mówił na sesji rady powiatu burmistrz Kurek.

Propozycja podana na tacy, nie przypadła do gustu części zarządu, polityka okazała się silniejsza a pomysł jak dotąd nie został przyjęty.

Zarząd szuka nowych rozwiązań, daje sobie na to kolejny miesiąc (być może pojawi się pomysł przeniesienia PUP do szkoły i w miejscu urzędu pracy utworzenia wydziału komunikacji) a mieszkańcy nadal stoją w kolejkach.

– Półtora roku wstydu przed mieszkańcami – mówi radny Piotr Krawczyk.

Radny Krzysztof Rdest deklaruje nawet chęć podjęcia się roli mediatora między członkami zarządu.

– Już teraz trzeba tworzyć delegatury a później je udoskonalać – mówi tymczasem radny Andrzej Wilk.

– Rzeczywistość skrzeczy, drogi zarządzie nie narażaj nas na śmieszność – grzmiał radny Krzysztof Rdest.

– Nie mogę sobie pozwolić na to, by ludzie nazywali mnie radnym- bezradnym – dodał.

– Z małego problemu, który bym rozwiązał w kwadrans, zrobiliście mega problem. Nie wiem czy nie trafi do dyskusji pomiędzy prezydentami Andrzejem Dudą i Donaldem Trumpem – żartował burmistrz Mszczonowa.

– Nie mamy żadnych innych intencji, poza tym, że chcemy pomóc mieszkańcom – dodał.

Wydział komunikacji, obok powiatowego urzędu pracy i wydziału budownictwa jest najbardziej oblegany w starostwie powiatowym.