1 marca 2022Przeczytaj Artykuł
Pochodzą przede wszystkim z zachodniej części kraju – Winnicy, Dubna, Tarnopolu, okolicy Łucka, ktoś mówi, że uciekał z Białej Cerkwi. Dalsze regiony zostały odcięte od możliwości ucieczki przez rosyjskie wojsko. Na granicy ukraińsko-polskiej kolejka uciekających sięga kilkudziesięciu kilometrów. Ponad stu uchodźców, kobiet z dziećmi pomoc znalazło w Skierniewicach.
Mężowie kobiet, ich ojcowie i bracia zostali w Ukrainie. Dzwonią z frontu, już nie mówią, że musieli zostać, że to był ich obowiązek – one to wiedzą. Ukrainki powtarzają: – Czekamy na powrót do domu. Tam mężczyźni dbają, byśmy miały do czego wrócić.
Ogłoszenie: „mogę przez kilka godzin dziennie zaopiekować się dziećmi”. To jedna z setek deklaracji, które składają skierniewiczanie. Każdy pomaga, jak może.
Walentyna w Skierniewicach mieszka od pięciu lat, prowadzi swój zakład kosmetyczny. Mówi, że wyjechała z Ukrainy osiem lat temu, gdy w lutym „zielone ludziki” zajęły ukraiński Krym. Mieszkała w Żytomierzu, niedaleko od Kijowa. Kobieta mówi płynnie po polsku, bez ukraińskiego zaśpiewu.
W niedzielę z granicy odebrała mamę, zabrała też kobietę z dzieckiem. Chciała pomóc. Na czterdziestu metrach kwadratowych, które do tej pory Wala zajmowała jedynie z córeczką, dziś mieszka pięć osób.
– Pomogłabym więcej, ale nie jestem w stanie – mówi. Odwraca wzrok wyraźnie wzruszona. – W Żytomierzu została moja siostra, ciocia, ich dzieci, moi bliscy przyjaciele. Od kilku dni praktycznie nie opuszczają piwnic, nie ma sensu, bo syreny praktycznie nie przestają wyć – mówi.
– Czego mi trzeba? Tylko grzebienia, od trzech dni nie mam się czym uczesać. Niczego więcej. W Polsce jakiś pan dał mi bardzo dużo pieniędzy. Mamy 100 złotych. Ot tak, podszedł i dał. Wiele dobra mnie i moja rodzinę spotkało – mówi Oksana. Jest Rosjanką. Podróż do Skierniewic zajęła jej trzy doby. Uciekała z synami – Matviym i Timurem. – Nawet przez chwilę nie pomyślałam, by jechać do Rosji. Mój mąż jest Ukraińcem, moi synowie to Ukraińcy, moje miejsce jest na Ukrainie – mówi stanowczo...
Więcej czytaj w jutrzejszym wydaniu GŁOSU