Stracili dorobek życia

6 lipca 2016Przeczytaj Artykuł

Prawdopodobnie zwarcie w instalacji eklektycznej było powodem czwartkowego (23.06) pożaru w Pieńkach Strzyże. Choć z ogniem walczyło 30 strażaków, niewiele udało się uratować. Cud, że Józef Szustakowski, i jego mama uszli z życiem. Rodzina została jednak bez dachu nad głową. Od kilku dni Kazimiera Szustakowska wraz z dwoma synami mieszka w stodole Potrzeba jest każda pomoc.

- Wróciłem do domu jakieś dziesięć minut po siedemnastej, bo nie mogę za długo na polu w słońcu pracować. Musiałem odpocząć. Oglądałem „Szpital” w telewizji i przysnąłem – wspomina feralny dzień Józef Szustakowski.  – Coś zaczęło mnie kręcić w nosie i się obudziłem. Dym już wchodził do mojego pokoju – dodaje.

Pan Józef próbował wybiec głównym wejściem z domu, ale w progu zderzył się z falą ognia. But na nodze, którą przestąpił próg, błyskawicznie zajął się ogniem.
- Spadł mi od razu razem ze skarpetą – mówi pan Józef.
Ze zgliszczy wygrzebuje resztki podeszwy.
- Tyle z niego zostało – pokazuje.
Z płonącego budynku uratował się wybiegając tylnymi drzwiami. Jego brata, Janusza nie było w domu. Niewiele jednak brakowało, by życie w pożarze straciła też Kazimierza Szustakowski.
- Wróciłam do domu. Ognia nie było widać. Jak weszłam widziałam, że pali się ściana. Chciałam gasić. Wody z wiadra przelałam trochę do miski, bo całego wiadra bym nie uniosła, i polewałam ścianę ale to już nie pomogło – wspomina pani Kazimiera.
Miała wiele szczęścia, że próba ratowania dobytku nie skończyła się dla niej porażeniem prądem. W chwili przybycia na miejsce pierwszego zastępu z OSP Mszczonów pożar rozwijał się wewnątrz murowanego budynku i płomienie wychodziły już przez dach na zewnątrz.
- Po odłączeniu zasilania elektrycznego przystąpiono do działań gaśniczych, podając dwa prądy wody do wnętrza płonącego budynku oraz jeden w obronie sąsiedniego budynku gospodarczego. Na miejsce dojechała drabina samochodowa, za pomocą której przeprowadzono prace rozbiórkowe na dachu, dogaszając jednocześnie tlące się jeszcze zgliszcza - relacjonuje mł. bryg. Piotr Grzelecki, oficer prasowy PSP w Żyrardowie.
W sumie z ogniem walczyło 30 strażaków z JRG Żyrardów, OSP Mszczonów, OSP Osuchów, OSP Zbiroża oraz OSP Piekary.

Poparzony
Na miejsc wezwano też pogotowie. Józef Szustakowski odniósł poparzenia, uskarżał się też na duszności.
- Lekarze z pogotowia stwierdzili, że nie ma potrzeby zabierania chorego do szpitala – mówią członkowie rodziny.
- Zostawili chorego w domu. Jeszcze mieli pretensje, że mogli jechać do wypadku albo do kogoś z udarem – dodaje pani Kazimiera.
Stan zdrowia Józefa Szustakowskiego nie był jednak najlepszy. Wymiotował i miał problemy z chodzeniem. Ostatecznie rodzina zawiozła go do szpitala.

Potrzebne wszystko
Dziś Pani Kazimiera i jej dwóch synów są znów razem. Ze smutkiem patrzą na zgliszcza domu.
- Nie możemy nic ruszać dopóki nie przyjedzie rzeczoznawca – tłumaczą.
Nie wiadomo czy budynek będzie się jeszcze nadawał do odbudowy. Na razie rodzina mieszka w stodole. Jest kilka krzeseł, stół, trzy wersalki i kuchenka gazowa. Namiastka normalnego domu, w której zorganizowaniu pomogli sąsiedzi.
- Każdy dał co mógł – mówi Dorota Kowalska, sołtys sołectwa Marianka.
Od razu pogorzelcom pomógł też Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Mszczonowie. Do rodziny trafiła żywność, pościel, ubrania.
-To co mieliśmy daliśmy od razu. Teraz czekam na kosztorys. Rodzina ma napisać co będzie im potrzebne – mówi Barbara Ciszewska, kierownik MOPS.
O wyremontowaniu domu nikt na razie nie marzy. Rodzina chce jednak odnowić budynek gospodarczy, tak by mógł służyć za dom. Jak mówią pogorzelcy, potrzebne jest praktycznie wszystko.
- Nie wiemy ile będzie nas to kosztowało. Zostaliśmy z tym co mieliśmy na sobie – mówią.
Jarosław Pięcek
FOT. JAROSŁAW PIĘCEK

1. Tyle zostało z buta jak chciałem przejść przez próg. Zdjęło mi go razem ze skarpetą – mówi Józef Szustakowski.
2. Dom, na który Kazimiera Szustakowska oraz jej synowie Józef (na fot.) i Janusz pracowali całe życie spłonął w trzy godziny.

Ramka
Każdy może pomóc
Osoby, które chciałyby przekazać darowiznę lub pomoc finansową mogą wpłacać pieniądze na konto Józefa Szustakowskiego utworzone w Banku Spółdzielczym w Białej Rawskiej. Numer konta 60 9291 0001 0044 5319 3000 0010. Przyda się też wszelka pomoc rzeczowa. Chętni, którzy mogliby przekazać np. meble czy sprzęt agd mogą kontaktować się z Dorotą Kowalską, sołtys sołectwa Marianka, która współorganizuje pomoc dla rodziny Szustakowskich, pod nr tel. 605 335 633.